Na dworze coraz zimniej, więc do łask wrócił płaszczyk z irchy, który przerobiłam sobie dwa lata temu. Niestety, zdjęcia są fatalnej jakości bo wtedy dysponowałam słabym aparatem. Nie będzie też etapów przeróbki, a tylko stan początkowy i końcowy.
Płaszczyk kupiłam w second handzie (jak zwykle :) ). Patrząc na jego stan, nie wyglądał zbyt zachęcająco. Kolor był wyblakły, futerko na kołnierzu i rękawach zmechacone.
Z tyłu płaszczyk miał jakieś dziwne paski, które przerobiłam na haftki.
W sklepie obuwniczym kupiłam preparat do zamszu i irchy - nadałam płaszczykowi odpowiednio czarny kolor. Z przodu ( haftki już były) oraz z tyłu przewlekłam czerwone sznurki, aby było bardziej kontrastowo. I oczywiście wyczesałam elementy z futerka.
Płaszczyk posłuży mi już trzecią zimę ( no... może późną jesień bo na zimę, wbrew pozorom, jest nieco za cienki) :)