Tym razem fotorelacja z wczorajszej wycieczki na Klimczok. Wspomnienia wciąż żywe a nogi nadal bolą. :)
Wysiedliśmy z pociągu na stacji Wilkowice - Bystra i udaliśmy się w kierunku Bystrej. Tam pokierowali nas mieszkańcy, chociaż ulica Klimczoka była dobrze oznaczona.
Wieś od razu nam się spodobała. Bardzo malownicza i... nie brakowało kotów.
W sumie to właśnie na podwórku tego drugiego kotka powiedziano nam, którędy dokładnie mamy iść. Wytuliliśy więc kota, i ruszyli w drogę. Jeszcze kawałek trzeba było iść wioską.
Kiedy skręciliśmy na szlak, od razu było stromo (na zdjęciu właśnie przebieram sandały na buty trekkingowe).
I stromo było dość długo. Widoki mijaliśmy piękne. Zaś w oddali słychać było burzę. Ku naszemu zaskoczeniu szczerze mówiąc, bo zapowiadano piękną słoneczną pogodę bez opadów.
Nasz zielony szlak co jakiś przecinała płaska droga wysypana kamieniami. Ale my kierowaliśmy się nadal do góry.
Mała przerwa na Kozela i ruszamy dalej!
Kiedy szczyt był już blisko, odgłosy burzy zaczęły się nasilać, a na niebie pojawiły się ciemne chmury. Na szczęście ulewa zastała nas, kiedy przekraczaliśmy próg schroniska.
Regenerujący posiłek w schronisku.
Drogę powrotną wybraliśmy do Szczyrku. Tutaj również na brak pięknych widoków nie mogliśmy narzekać. :)
Kiedy dotarliśmy do Szczyrku było już po 16stej. Nie chcieliśmy jeszcze wracać do domu. A siedzenie wśród lawiny turystów też nam się nie uśmiechało. Padł więc spontaniczny pomysł wjechania na Skrzyczne (tylko pierwszym wyciągiem). Nie byliśmy tam długo. Ale za to mieliśmy piękne widoki jeszcze na koniec wycieczki. Potem już tylko była podróż autobusem do Bielska-Białej. Pociągiem do Katowic. I jeszcze raz autobusem, już do Rudy. Piękny dzień, super wycieczka. A dziś, przy burzy za oknem, zostały nam wspomnienia i... zdjęcia. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz