Rozpoczęliśmy grudzień. A ten miesiąc kojarzy nam się nam przede wszystkim ze świętami. I chociaż Boże Narodzenie przypada na koniec grudnia, to w świąteczny nastrój wprawiamy się przez cały miesiąc. A nawet i wcześniej. Sprzyjają temu jarmarki, które są w każdym większym mieście. Trzy lata temu zabrałam Was na taki jarmark do Krakowa. W drodze powrotnej zahaczyliśmy wtedy o Katowice, które też mieliście okazję tutaj zobaczyć. W tym roku umówiłam się z mamą właśnie w Katowicach. O 17stej kończę pracę, więc jest już idealnie ciemno, aby podziwiać dekoracje ze światełek. Pogoda jednak postanowiła nas nie rozpieścić i zaserwowała nam deszcz. Na szczęście zrobiło się na tyle zimno, że deszcz zmienił się w śnieg. Miałyśmy więc prawdziwy zimowy klimat. I nie było tłumów. Mam wrażenie, że w tym roku jarmark jest jeszcze bardziej rozbudowany pod względem atrakcji dla dzieci, więc polecam się wybrać z pociechami. Bez pociech też, bo wszystko jest przygotowane tak pięknie, że sama z przyjemnością przechadzałam się między tymi stoiskami i dekoracjami. Oczywiście nie odmówiłyśmy sobie grzańca galicyjskiego, który jest nieodłączną atrakcją takich miejsc. A na koniec... przejechałyśmy się na Diabelskim Młynie! Tak, wiem że brzmi to mało świątecznie hahahaha :) Ww. karuzela pojawiła się na katowickim jarmarku po raz pierwszy. I pomimo niemałej ceny, naprawdę polecam przejażdżkę. Widok na oświetloną panoramę Katowic jest przepiękny. W miarę możliwości starałam się zrobić zdjęcia (niestety tylko komórką) świątecznym atrakcjom i trochę Wam je przybliżyć. A kto ma okazję, niechaj się wybierze osobiście! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz