Wakacyjny wyjazd, na który tyle czekaliśmy, jest już tylko wspomnieniem. Na szczęście bardzo dobrym. W tym roku nasze morskie plany padły na Świnoujście. Byłam tam jeszcze w latach 80tych, ale miałam wtedy 4,5 roku i niewiele pamiętam z wyglądu samego miasta. W pamięci utkwił mi tylko prom, szukanie muszli na plaży, pomniki rodem i PRLu i... chorągiewki na 1majowy pochód. ^^
W kwestii promu nic się nie zmieniło oczywiście. Nadal pociąg kończy trasę na wsypie Wolin i na wyspę Uznam, gdzie leży większa część miasta, trzeba dopłynąć promem. Jednak płynąc nim pierwszego dnia, byliśmy tak skupieni na tym, jak dotrzeć do pensjonatu, że nawet nie zrobiliśmy fotki. Tym razem nie jechaliśmy nocą, tylko od rana, więc nasz pierwszy nadmorski dzień był dość krótki. Zaczął się dobrze, bo w dzielnicy, gdzie mieliśmy mieszkać, przywitał nas kot (a to zawsze dobry znak!). Tradycyjnie poszliśmy przywitać się z morzem. Byliśmy zaskoczeni, że na plaży może być aż tyyyle muszli (jeździmy co roku a taki widok zobaczyliśmy po raz pierwszy). Mieliśmy też okazję, przekonać się, jak wygląda miasto po zmroku. Zaskoczeniem (oczywiście pozytywnym) było to, że wieczorami jest bardzo spokojnie, pomimo tak licznej grupy turystów. W kolejnych postach pokażę wiele odsłon tego pięknego miasta. A na początek zostawiam kilka zdjęć zrobionych w dniu przyjazdu. :)