Dawno nie zamieszczałam tutaj żadnego DIY. To też czekało dość długo... bo od kwietnia. Kiedy zaczęłam robić tę obróżkę, towarzyszyła mi jeszcze Roxy. Wtedy wydawało się, że wracająca do zdrowia. Parę dni później okazało się, że to było nasze ostatnie "wspólne" dzieło. Potem częściowo zrobiona twórczość przeleżała w szufladzie, bo było mi za ciężko się za nią zabrać. Nadal jest, ale w końcu się przemogłam...
Punktem wyjścia była kupiona w second handzie czarna bluzka, w której spodobała mi się ozdoba w dekolcie. Chociaż nie lubię kwiatowych motywów, ten mi się spodobał.
Ozdoba byłą przypięta na guzikach, więc z odmocowaniem jej nie było problemu.
Docelowo miała zostać przyszyta do czarnej aksamitki. Moją kupiłam w hurtowej ilości w pasmanterii (pochwalę się! ostatnio udało mi się zakupić podobną już z ćwiekami :) ).
Brzegi mojej ozdoby były szersze niż aksamitka, więc musiałam je przyciąć. Przy okazji pozbyłam się dziurek, na które ozdoba była zapinana do bluzki.
Następnie nićmi do skóry przyszyłam ozdobę do aksamitki.
Roxunia pomagała przy sprawdzeniu wytrzymałości materiałów.
Niedawno sprawy wzięła Mia w swoje łapki. Też musiała zacząć od przetestowania wytrzymałości :)
Aksamitkę przycięłam na długość szyi (z rezerwą na zapięcie).
Brzegi pomalowałam bezbarwnym lakierem do paznokci, aby się nie strzępiły.
Pozostało już tylko przyszycie zatrzasku. Jak widać, Mia musiała zaakceptować mój wybór.
Ostateczna kocia akceptacja wspólnego "dzieła" :)
A tak wygląda zapięta obróżka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz