Wczoraj relacjonowałam pierwszy dzień w Pradze, dziś czas na drugi.
Tutaj pogoda pokrzyżowała nam plany, bo mieliśmy jechać na zamek Kokorin w miejscowości Melnik. I chociaż deszcz nam niestraszny (nieraz zwiedzaliśmy zamki przy takiej pogodzie), wizja "zdobywania" dzikiego zamku z wodą lejącą się na głowę nie do końca nas przekonała. Nie skończyło się jednak na chodzeniu po barach i degustowaniu lokalnych specjałów. Po prostu zmieniliśmy trasę. W okrojonym składzie (bo Asia z Grzesiem nie mieli więcej urlopu) ruszyliśmy na dalszy podbój Pragi. Oczywiście "uzbrojeni" w całodobowe bilety na metro, tramwaje i autobusy (polecam - 110 KC to dobra cena za święty spokój - wbrew temu, co się może wydawać, tam naprawdę są kontrole biletów!!!).
Skoro dzień wcześniej zakończyliśmy zwiedzanie na Moście Karola, tym razem wybraliśmy się trochę dalej - na Hradczany.
Zaczynaliśmy od najniższej części zamku...
No i ruszamy w górę.
Zdjęcie pt. "Trafił swój na swego" :)
Widok na Pragę z Hradczanów - przepiękny! Nawet w taką pochmurną pogodę.
Mamy i słynną zmianę warty :)
No tak, takiego zdjęcia nie mogło zabraknąć:
Z racji, że wycieczkę planował Aleksander Lisowski (i to planowanie genialnie mu wychodziło), jaki był kolejny punkt programu? Oczywiście lokalny browar! :) Ku naszej radości (i zdziwieniu) można było tam zajechać metrem - na naszej starej mapie jeszcze metro nie sięgało tak daleko. Tak więc kilka przystanków później wysiedliśmy w zupełnie zwyczajnym, pełnym bloków i odartym z magii miejscu. Jednak już po krótkim "spacerze" widok totalnie się zmienił. Przed mami rozpościerał się park a za nim piękny wiejski pejzaż.
W tym malowniczym miejscu ukryty jest niewielki klasztor, w którym mnisi warzą piwo: Benedict klasterny pivovar sv. Vojtecha. Więcej o tym miejscu oraz mnisich specjałach przeczytacie na Blogu Aleksandra.
Ostatnie miejsce do odwiedzenia tego dnia również było "podyktowane piwem". Metrem zajechaliśmy do dzielnicy Vysehrad. Jakie było nasze zaskoczenie, kiedy nie wysiedliśmy, jak zawsze, pod ziemną. Tutaj kolej metra znajduje się dokładnie pod widocznym na zdjęciu mostem.
Dlaczego wspomniane piwo? Bo w tej części miasta mieści się jeden z najbardziej polecanych przez speców piwnych pub - Zły Czas. Obok niego znajduje się sklep z piwami - w Polsce o części z nich można tylko pomarzyć, więc Aleksander był w swoim żywiole :)
Tutaj podczas wizyty w Złym Czasie (a na stole wyjęte z plecaka zakupy):
Wasze zdrowie! (szkoda, że w Polsce nie ma lanego półciemnego piwa...) :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńFajnie pooglądać Pragę, nawet na zdjęciach, bo miasto jest przepiękne. Wiesz, że mieszkańcy Pragi, gdziekolwiek pojadą, czują się rozczarowani, że nie jest tak pięknie jak u nich... W sumie nie dziwię się im ;-)
OdpowiedzUsuńTeż zwiedzałam Pragę w podobnych okolicznościach, bo przy okazji zaliczyłam koncert Metalliki. Żałuję tylko, że nie jechałam metrem, bo lubię infrastrukturę, jakkolwiek to dziwnie brzmi ;-) Jakoś tak wszędzie łaziliśmy pieszo...
Kojarzysz tę płaskorzeźbę pieska na Moście Karola? Pewnie tam też byliście :) Legenda głosi, że kto go dotknie, wróci jeszcze do Pragi :) Ja zawsze go "łapałam" (chyba tylko tym razem nie) i kilka razy wróciłam -chociaż przesądna nie jestem i nie wierzę w takie rzeczy :) Zapewne będziesz miała okazję jeszcze pozwiedzać Pragę :) Metro polecam bo to naprawdę ekspresowy środek komunikacji w tym cudownym mieście :)
UsuńA to w Pradze jest jakiś most? Hmm... ;-)
UsuńŻartuję... ale pieska nie dotknęłam, zatem kto wie, czy tam wrócę ;-)
Wrócisz wrócisz :)
UsuńKurczę, usunęłam, bo chciałam coś poprawić, a i tak nie poprawiłam... a teraz nie dość, że widać, że usunęłam, to i tak nie ma tego, co chciałam poprawić ;-)
OdpowiedzUsuńEch, a żeby było śmiesznie, to chciałam tylko wstawić pytajnik po jednym zdaniu...