środa, 14 lutego 2024

JA W 96 ROKU

 Kiedy patrzę na te zdjęcia, przypomina mi się 96 roCk. Dlaczego?

Może zacznę od spodni. W tym czasie panowała u nas moda na dresowe spodnie z lampasami. Mało kto (z akcentem na "prawie nikt") w szkole miał oryginalne z Adidasa. Nosiliśmy więc podróbki z dwoma lub czterema paskami. Przy czterech żartowaliśmy, że w Adidasie była promocja i dodawali jeden pasek gratis. Spodnie zazwyczaj były czarne lub granatowe. Ja miałam granatowe z czterema paskami. W pierwszym semestrze ósmej klasy chodziliśmy w nich do szkoły. W kolejnym już spodnie zostały "zdegradowane" do stroju wyłącznie na lekcje wychowania fizycznego.

Koszulka. Nie miałam w tamtych czasach koszulki z zespołem Take That. Choć dużo bym dała, aby być szczęśliwą posiadaczką takowej. Bo byłam wielką fanką tej grupy. Miałam za to biały t-shirt z zespołem Worlds Apart (ktoś jeszcze ich pamięta?). Koleżanki z dumą nosiły koszulki z grupą Kelly Familly (chyba jeszcze najbardziej dostępne w tamtych czasach).

Trampki! Tutaj nic się nie zmieniło od tamtych czasów. Trampki musiały być! Nie jakieś firmowe. Zwykłe trampki dostępne w lokalnych sklepach. Wysokie lub niskie. Jak się trochę zniszczyły, to malowało się wzorki na białych elementach. Fajnie też było mieć zawiązane sznurówki w jakiś niebanalny sposób.

Srebrne kolczyki. W tamtych czasach nie było sztucznej biżuterii. Kolczyki zazwyczaj nosiłyśmy złote i nie jakieś specjalnie duże. Ja dość szybko pokochałam srebro i... większe kolczyki. Lubiłam te w kształcie kół (tych bardzo dużych jeszcze nie było, ale już miałam zasadę "im większe tym lepsze").

Srebrne pierścionki. Tutaj też dawałam upust mojej miłości do srebra i zazwyczaj nosiłam kilka pierścionków. Jedno się nie zmieniło od tamtego czasu. Niezmiennie noszę te dwa pierścionki, które widzicie na zdjęciu. Grubszy jest jeszcze z czasów szkolnych lat mojej mamy. Cieńszy pamięta szkolne czasy cioci (mojej chrzestnej). Wzory już mają teraz prawie starte, ale liczy się sentyment!

Co jeszcze mogę powiedzieć o swoim stylu z tamtych czasów? W ogóle się nie malowałam (jak większość rówieśnic). Za makijaż wyrzucali z lekcji. Poza lekcjami też to nie przeszło, bo moja mama była przeciwna. Pierwsze kosmetyki kupowało się na koloniach/obozach letnich i korzystało z nich właśnie podczas tych wyjazdów. Farbowanie włosów przyszło jakieś kilka lat później, więc miałam swoje naturalne brązowe, długie i z grzywką (wtedy już cieńszą bo część zdążyłam zapuścić).

Oczywiście głównie chodziliśmy w jeansach. Ciągnęło mnie też do ćwieków i mój plecak z ekoskóry był nimi ozdobiony, ale o tym już tutaj pisałam kiedyś. :)











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz