czwartek, 27 listopada 2014

OSET... POLSKI!

Podobno oset uważany jest za symbol Szkocji. Z taką symboliką mamy do czynienia w filmie 'Braveheart" z Melem Gibsonem w roli głównej. Jest tam scena, w której dziewczynka wręcza młodemu Williamowi kwiat podobny do ostu. Okazuje się jednak, że "szkocki oset" to pomyłka, gdyż symbolem Szkocji jest bardzo podobny do ostu popłoch pospolity...

...oset ze zdjęcia jest bez wątpienia nasz, polski, halembski i rośnie sobie nad rzeką Kłodnicą. Udało mi się jeszcze załapać na okres, kiedy kwitnął, ale zdjęcia leżakowały w komputerze i dopiero dziś jest ich dzień :)

  • bluzka -vinted.pl (Spiraldirect) 
  • spódnica -second hand
  • sandały -Divided (H&M)
  • torba -C&A
  • korale -kupione w Hebe
  • bransoletka w gwiazdki -New Yorker
  • cienka bransoletka z ćwiekami -Butik
  • bransoletki z metalowych koralików -Camieu











poniedziałek, 24 listopada 2014

KORONKOWA SUKIENKA Z ĆWIEKAMI

Skoro jeszcze mamy jesień, to nie ma wzoru bardziej na czasie niż liście. Oczywiście te będą w rockowej odsłonie.
Tę sukienkę z koronki z nadrukiem liści kupiłam w second handzie dawno temu. Jej przeróbka przeciągnęła się w czasie co nawet widać po kolorach moich paznokci ;)

Początkowo sukienka miała wybitnie nieciekawą długość.


Nie podobały mi się również te "zasłonki" z przodu, które wyglądały jak peleryna Batmana.


Przeróbkę zaczęłam właśnie od ich wycięcia. Z boków nie było problemu, bo rozcięłam sukienkę na szewkach. Gorzej było z przodem bo po prostu musiałam obciąć zbędny materiał.


Jak widać, Mia zaangażowała się w intensywną pomoc :)



Na tym zdjęciu widać ślady pozostałe z przodu po wycięciu materiału.


Następnie skróciłam długość sukienki.


Potem zszyłam boki (zostawiłam około 1,5cm których nie zszyłam). Dół sukienki podwinęłam.


Ślady z przodu, o których wcześniej wspomniałam, zakryłam aksamitną taśmą z ćwiekami. 


Po to właśnie nie zszyłam boków do końca, aby móc je zszyć później razem z aksamitką.



Na koniec został jeszcze dekolt.


Nie podobał mi się niemodny dekolt w łódkę z nadmiarem materiału.



Nadmiar materiału podwinęłam do środka.  Na koniec też obszyłam go aksamitką z ćwiekami.



Gotowe!

A tu z  Manią - kotką mojej cioci oraz Mią, która zawsze przy przeróbkach służy mi pomocną łapką :)


niedziela, 23 listopada 2014

HEAVY METAL RULES

Rano wróciłam ze Zlina z jednodniowego festiwalu Masters of Rock. Dla mnie największą gwiazdą był zespół Lizzy Bodren, który jak zawsze przygotował dla fanów niezwykłe show. Szkoda tylko, że koncert był taki krótki, ale takie już są uroki festiwali i koncertów granych o wcześniejszej porze (no właśnie... dlaczego Lizzy Borden grali o 16:30 a nie jako główna gwiazda?).

Wypad bardzo udany! Wcześniej udało nam się zwiedzić zamek Hukvaldy. Tak więc dzień bardzo intensywny i pełen wrażeń. Szkoda, że tak rzadko jest okazja do takich wypadów.

Pofestiwalowo, więc na blogu będą królować skóry, kowbojki i metalowe elementy. A tytuł po prostu zaczerpnięty z napisu na koszulce :)

  • koszulka -second hand (H&M -Divided)
  • spódnica -Orsay
  • kamizelka -second hand
  • kowbojki -Szafa.pl (Buffalo)
  • pasek -second hand
  • bransoletka w gwiazdki -New Yorker
  • spiralna metalowa bransoletka -Glitter
  • okulary -kupione w Rossmanie
  • kolczyki -Glitter












piątek, 21 listopada 2014

MASTERS OF ROCK CZYLI ZA CO KOCHAMY FESTIWALE

Jutro jedziemy do Zlina na zimową edycję znanego festiwalu Masters of Rock czyli jak to ładnie w języku naszych czeskich braci brzmi: ZIMNÍ MASTERS OF ROCK :)
 Zimowy wariant jest zawsze jednodniowy, za to latem na Masters of Rock możemy się cieszyć koncertami aż przez cztery dni. Wiadomo, że skoro widzimy tyle gwiazd na scenie, to czas ich występu jest skrócony w porównaniu to tradycyjnego koncertu. Za to ten minus rekompensuje nam całą masa plusów.

---Zdjęcia, które tu zamieszczam pochodzą z tegorocznego letniego Masters Of Rock, który zawsze odbywa się w Vizovicach. Ich jakość niestety jest średnia, bo na tego typu imprezach towarzyszy mi tylko mały aparat kompaktowy, który idealnie mieści się w niewielkiej torebce, za to robienie dobrych zdjęć nie jest jego najmocniejszą stroną.---


A więc... Za co kochamy festiwale?



  • ZA DUUUŻĄ ILOŚĆ KONCERTÓW. To wspaniałe, że za stosunkowo niską cenę (w porównaniu do ceny pojedynczego biletu) można zobaczyć mnóstwo ciekawych koncertów -wybierając festiwal w swoim klimacie, każdy coś dla siebie znajdzie!  
    Na koncercie zespołu Axxis



  • ZA NIEPOWTARZALNY KLIMAT. Na takich imprezach czujemy się po prostu "u siebie". Co tu dużo opisywać... Kto był -ten wie! A kto nie był musi się koniecznie wybrać.


  • ZA TO, ŻE MOŻNA CUDOWNIE SPĘDZIĆ CZAS ZE ZNAJOMYMI. Na festiwale zazwyczaj wyjeżdża się większą grupą. Więc jest to dodatkowa okazja, aby miło spędzić z nimi czas.
  • ZA TO, ŻE MOŻNA POZNAĆ WIELE CIEKAWYCH OSÓB ...i jak widać na dołączonych zdjęciach -z jakim poczuciem humoru.


  • ZA MOŻLIWOŚĆ POZNANIA CIEKAWYCH MIAST. Wiadomo, że nie samymi koncertami żyje człowiek. Na jedne się chodzi, na inne nie. W wolnych chwilach warto przejść się na miasto, w którym jest festiwal. Vizovice są piękne. Miłośnicy zabytków mogą zwiedzić znajdujący się tam pałac.

  •  ZA DEGUSTACJĘ LOKALNYCH SPECJAŁÓW ORAZ TRUNKÓW. Wielokrotnie wspominany przeze mnie Aleksander Lisowski z Piwnego Bloga zawsze zajada się w Czechach brynzowymi haluszkami. Do przepłukania gardła polecają się sponsorzy festiwalu czyli wódka Jedlinek oraz piwo Radegast. Ja oczywiście zawsze  wybieram černego Kozela.




    Trochę się tego nazbierało


  • ZA TO, ŻE MOŻEMY UBIERAĆ CO NAM SIĘ ŻYWNIE PODOBA i nie dość, że nie napotykamy na dziwne spojrzenia, to często reakcja jest wręcz odwrotna.


    Kolega dekoruje spodnie

     
  • ZA KONTAKT Z PRZYRODĄ czemu zwłaszcza sprzyjają festiwale letnią porą. W Vizovicach można wypoczywać nad rzeką Lutoninką. W niej można spotkać ryby, kaczki a także naszą ulubioną atrakcję -nutrie, które wypoczywają nad rzeką. Ze zwierząt atrakcją festiwalu jest mieszkający w jednym z vizovickich domów kot brytyjski. W tym roku miałam okazję go zobaczyć i pogłaskać.
  • ZA TO, ŻE MAMY WYŚMIENITY HUMOR I BAWIĄ NAS SYTUACJE, KTÓRE W SZARYM ŻYCIU NAS IRYTUJĄ. Przemoczone ubranie, całe oblepione błotem buty czy zerwana podeszwa -to tylko dodatkowe powody do śmiechu.
    Podczas porannego czyszczenia butów

  • ZA MOŻLIWOŚĆ ZDOBYCIA PŁYT, KOSZULEK I GADŻETÓW, KTÓRYCH NIE KUPIMY NIGDZIE INDZIEJ.A oto moje zdobycze z letniego Mastersa:


  ...i tak by można wymieniać i wymieniać te powody :)


A  za co Wy lubicie festiwale?