piątek, 31 października 2014

MODA NA AMERYKĘ?

Dzisiaj Halloween, więc na blogach wszelakich będą królowały przebrania rodem z horrorów oraz motywy lampionów z dyni. Jako że jestem po dość skomplikowanym zabiegu usuwania ósemki, to moja twarz jest opuchnięta niczym halloweenowa dynia. Kolory też mam "na czasie", bo siniak przy opuchliźnie jest  aktualnie fioletowo-żółty :D Tak więc z wiadomych powodów nic aktualnego nie na bloga wrzucę. Ale skoro mamy Halloween, to niechaj i mój stój będzie dziwny, a przynajmniej taki, w jakim po ulicy bym nie biegała, i to nie tylko z powodu piętnastocentymetrowych obcasów :)

Chociaż do moich drzwi nie pukają jeszcze przebrane dzieciaki z pytaniem "cukierek albo psikus?" (hmm.. a może to dlatego, że w naszej klatce po prostu nie mieszkają małe dzieci), to mam wrażenie, że Halloween coraz bardziej przybiera w naszym kraju na sile. Przejmujemy od Amerykanów wszystko, nie zastanawiając się o co w tym chodzi. Nie mam nic do lampionów z dyni (baa! nawet je lubię) ani mrocznych przebrań (też lubię takie klimaty). Jednak wydaje mi się, że za jakieś dwadzieścia lat przełom października i listopada będzie się kojarzył przede wszystkim z Halloween właśnie...

Jak już przy fascynacji Ameryką jesteśmy, a ubraniowe nawiązanie musi być, często amerykańskie motywy goszczą na naszej garderobie. Pomijając już wszechobecną flagę (którą bardzo lubię), ostatnio na damskich koszulkach pojawia się  Nowy York. U mnie też będzie amerykańsko, ale dla odmiany wybrałam Chicago. Szkoda tylko , że za wielką wodą nie noszą koszulek z napisem Katowice lub Kraków :)

  • bluzka - second hand +diy (powiększyłam dekolt)
  • spódniczka + halka -second hand
  • pasek - second hand
  • buty -prezent
  • obróżka -Zara
  • bransoletka -n/n
  • pierścionek -Glitter
  • kolczyki -Glitter








czwartek, 30 października 2014

KONCERT TURBO W SIEMIANOWICKIM PARKU TRADYCJI

W zeszłą niedzielę, 26 października, miałam przyjemność być na akustycznym koncercie zespołu Turbo, który odbył się w Siemianowickim Centrum Kultury -Parku Tradycji. Na koncertach Turbo byłam już wiele razy. Zarówno w klubach (ostatnio na wiosnę w nieistniejącym już krakowskim Lizard Kingu), jak i pod gołym niebem w porach roku wszelakich (bo i nawet zdarzyło się zimą z okazji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy kilka lat temu). Jednak nigdy wcześniej nie byłam na akustycznym. Tym razem dzięki czujności Aleksandra Lisowskiego z Piwnego Bloga (zapraszam wszystkich piwiarzy i nie tylko!), dostałam info o tym wydarzeniu i wybraliśmy się na koncert. Turbo baaardzo lubię, więc spodziewałam się, że będzie super. Jednak koncert przerósł moje oczekiwania.

O muzyce za bardzo pisać nie potrafię, więc zacytuję tutaj Aleksandra: "Od dłuższego czasu na koncertach bywam bardzo rzadko, czasami jednak trafi się set, którego grzechem było by nie zobaczyć. TURBO akustycznie to jeden z takich koncertów. Niesamowity spektakl, który przywraca wiarę w muzykę i jej moc! Rewelacyjne nagłośnienie, zaskakujące aranżacje (Kawaleria w wersji country!), utwory wykonane z niesamowita starannością i precyzją, zero uproszczeń i ściemy. Wokale Struszczyka w tej formie nabierają jeszcze większego polotu i hard rockowej zadziorności! [...] Widziałem ich kilkanaście razy, ale ten koncert to zdecydowanie jeden z najlepszych Turbo i jeden z najlepszych w ostatnim czasie ogólnie." Mogę się pod tym podpisać obiema rękami. Dodam jeszcze, że dużą zaletą był niepowtarzalny kameralny klimat (koncert odbył się w niewielkiej sali widowiskowej).

Korzystając z okazji "biegałam" z aparatem i starałam się uchwycić w kadrze to niezwykłe widowisko. 

Niestety, nie mogłam zostać na spotkaniu z zespołem po koncercie, bo musiałam gonić ostatni autobus, który jechał z Siemianowic do mojej wioski...

Zapraszam do obejrzenia zdjęć :)

























wtorek, 28 października 2014

CHADZAM WŁASNYMI ŚCIEŻKAMI

Jakiś czas temu, w poście ZWOLNIJ !!! pisałam o koszulkowej akcji prowadzonej przez Pomagamy Kotom oraz producenta koszulek One Way Clothin. Otóż do niedzieli zakupiono sto koszulek, a kolejna kwota została przez producenta koszulek przelana na tym razem na fundację "Głosem Zwierząt".

Ostatnio pochwaliłam się, że zakupiłam dwie koszulki, i że kolejną niebawem zobaczycie w poście. Więc i oto jest kolejna kocia koszulka stworzona przez One Way Clothing (część dochodu ze sprzedaży takich koszulek też jest przeznaczona na mruczki, więc jeśli się komuś podoba wzór, to zamawiajcie - będziecie mieć fajną koszulkę i wspomożecie kiciusie).

Hasło na koszulce jak najbardziej do mnie pasuje. Często płynę "pod prąd", walczę o coś, co niby jest skazane na porażkę. Wyglądam też często inaczej niż reszta i do dziwnych spojrzeń w mieście już się zdążyłam przyzwyczaić. W sumie to nawet tego bloga piszę "nieblogersko" czyli bez artykułów sponsorowanych i innych tego typu atrakcji. Koci rysunek na bluzce również trafiony w samo sedno. Na mojej tablicy na facebooku prawie codziennie pojawiają się wrzucane przez znajomych kocie zajęcia i filmiki z kotami w roli głównej. Chyba nic więcej dodawać nie muszę :)

  • bluzka -One Way Clothing 
  • kurtka -szafa.pl
  • spódnica -second hand
  • buty -Mango
  • pasek -second hand
  • okulary -n/n











niedziela, 26 października 2014

MIĘTOWO CZYLI POWRÓT DO LETNICH KLIMATÓW


Jakoś tak się przyjęło, że niektóre kolory zarezerwowane są dla konkretnych pór roku. I na przykład taki czarny nosimy, gdy jest zimno… To znaczy dla nas, rockmanów i metali wszystkie pory roku są idealne, żeby nosić czarne ubrania. Mam tu na myśli jakieś takie ogólne zasady. Jesienią wystawy sklepowe sugerują, że warto wtopić się w las i królują tutaj brązy, beże, ciepłe żółcie, czerwienie oraz rude barwy.  Zaś jednym z najbardziej typowych (a ostatnio i niezwykle modnych) kolorów lata jest miętowy, który wraz z nadejściem pierwszych chłodów jakoś traci na popularności. I tym razem taki kolor będzie dominował w poście. Oczywiście nie będzie jesiennie, bo zdjęcia były robione jeszcze latem, kiedy z nieba lał się żar. Mięta, mini, falbanki czyli bardziej letnio się nie da… Tylko że ja się uparłam, że ma być na rockowo. Jak dla mnie to jedna z najtrudniejszych do urockowienia sukienek w mojej szafie. Kiedy ją kupiłam trzy lata temu, to nosiłam ją do czarnych legginsów za kolano i spinałam ją czarnym paskiem. Obecnie na pewno bym się tak nie ubrała. Tym razem żeby nie było zbyt topornie, wybrałam skórzaną kamizelkę oraz wysokie skórzane sandały.

  • sukienka -second hand (H&M)
  • kamizelka -szafa.pl (Tally Weil) +diy (wymieniłam świecidełka na srebrne ćwieki)
  • sandały -n/n
  • naszyjnik -kupiony w Hebe
  • bransoletka -Vero Moda