środa, 28 czerwca 2023

"TUKEJ MOJO OMA ŁAZIŁA NA ZOLYTY" CZYLI RESTAURACJA SCHINDLERA - WALDSCHLOSS -ŚLĄSKIE ZABYTKI - RUDA ŚLĄSKA - HALEMBA - 22.04.2023

 Kiedyś zabrałam Was na spacer po Halembie szlakiem zabytków. Jest ich u nas niewiele a dwa najbardziej znane znajdują się w pobliżu naszego bloku, w samym centrum dzielnicy. Jest to Kościół Matki Boskiej Różańcowej oraz pałacyk Donnensmarcków, w którym mieści się obecnie biblioteka. Tak, dokładnie ten sam, który możecie zobaczyć w tle na na wielu postach plenerowych. Do tych obiektów jeszcze wrócimy, ale warto przypomnieć o tych mniej znanych.

Na ulicy Piotra Skargi 1, u zbiegu z ulicą Mikołowską znajduje się mocno nadgryziony przez ząb czasu budynek, który wyróżnia się na tle otaczającej go zabudowy. Elewacja ze starej cegły, piękna narożna wieżyczka… Niestety, widać, że od dawna nikt nie inwestował w jego remont…. Budynek ma w sobie coś takiego, że przyciąga wzrok i kusi, aby zgłębić jego tajemnicę… Przynajmniej na mnie tak działa. Kiedy dokładnie powstał? Kto go projektował?

Niestety, informacji na jego temat jest niewiele. Budowla nazywana była „zameczkiem”, chociaż nigdy nie pełniła takiej funkcji. Zapewne po prostu wydawała się okazała i wyróżniała się stylem architektonicznym, dlatego miejscowej ludności kojarzyła się z zamkiem. Może teraz trudno w to uwierzyć, ale obiekt znajdował się w samym lesie. Stąd też nazwa Waldschloss, czyli „zameczek leśny”. Teraz drzewa mamy jedynie z tyłu budynku. Nie tylko to się zmieniło. Jak wspomniałam na początku, obiekt mieści się w Halembie (czy patrząc bardziej „globalnie” – Rudzie Śląskiej). Dawniej mieściła się tam osobna wieś Stara Kuźnia, która obecnie jest po prostu częścią Halemby. Nasz zameczek to dawna restauracja Heinricha Schindlera. Nie udało mi się ustalić, kim był właściciel. Legendy mówią o jego tajemniczym zniknięciu w 1905 roku. Ta data widnieje na elewacji budynku. Czyżby w tym roku został on oddany do użytku? Obiekt posiadał część restauracyjno-hotelową oraz dużą salę balową z trzema wielkimi oknami. Dziś patrzymy na powybijane szyby i możemy się tylko zastanawiać, co ponad sto lat temu działo się w środku? Jakie imprezy i bankiety pamiętają te mury? Po II wojnie światowej budynek został upaństwowiony. Później miał kilu właścicieli. Kiedy została nim spółdzielnia inwalidów „Zgoda”, stworzyła tam zakład produkcyjny. W dawnej sali balowej urządzono halę produkcyjną, zaś część mieszkalną przeznaczono na biura. Nie wiem do kiedy istniał tam zakład, ale sądząc po stanie budynku, są to czasy też dość odległe. A teraz? Obiekt niszczeje. Zdaję sobie sprawę, jak ogromne są koszty renowacji. Na dodatek jest to zabytek, więc wszystko, od kształtu każdego elementu po rodzaj i kolor materiałów musi być konsultowane z konserwatorem zabytków. Nie wiem, kto jest obecnie właścicielem tego cuda, ale serce mi krwawi, kiedy widzę jak coraz bardziej popada w ruinę i kolejne pokolenia będą już to miejsce znać tylko ze zdjęć.

Kiedy stoi się obok budynku, zaskakuje nas cisza. Mimo, że obok jest skrzyżowanie ulic oraz przystanek autobusowy. W oddali słychać szum drzew i odgłosy ptaków. Jest jakoś tak… tajemniczo. Kiedyś będziemy musieli się wybrać tutaj po zmroku. :)

Gdy wracaliśmy ze spaceru usłyszeliśmy jak młoda dziewczyna zwracała się do znajomych (wskazując na nasz Pałacyk Leśny): "Tukej mojo oma łaziła na zolyty". Ale w jakich czasach to było i czy "zolyty" to dancingi w restauracji czy tylko randki w świetle księżyca przy klimatycznym budynku, tego nie wiadomo.

Zaskoczyło mnie (oczywiście negatywnie), że w Internecie są tylko krótkie wzmianki na temat tego miejsca. Nie podaję tutaj źródeł, bo mój tekst, to zlepek tego, co wyczytałam na różnych forach. Nawet nie wiem, ile w tym jest prawdy… I tutaj moja prośba do Was – jeżeli macie jakiekolwiek informacje na temat historii tego miejsca, właściciela, jakiś wydarzeń z nim związanych, baaardzo proszę o podzielenie się nimi. Nie dajmy zapomnieć o naszej historii! :)


















Poniżej zamieszczam zdjęcia dawnych pocztówek z tym pięknym miejscem. Znalezione w Internecie.





poniedziałek, 26 czerwca 2023

SEQUIN VEST

 Stare zdjęcia zrobione ponad 3 lata temu. Kilka razy już tutaj wspominałam, że lubię czarne cekiny. Tym razem cała kamizelka jest nimi pokryta. Reszta dla równowagi dość prosta... No... może poza łańcuchem. :)












poniedziałek, 19 czerwca 2023

KISS ARMY

 KISS ARMY tworzę od dawna. Ci co mnie znają, to wiedzą. I nie ukrywam, że smutno mi, że nie ma nas dzisiaj w Krakowie. Wahałam się długo... Dziękuję wszystkim, co wysyłali mi promocyjne kupony na bilet (to baaardzo miłe, że jak widzicie KISS, to kojarzy Wam się ze mną). Niestety z dniem wolnym w pracy byłoby ciężko (nawet totalnie ciężko w tym terminie), a na domiar złego tydzień temu podczas cudownej wycieczki na Dolnym Śląsku skręciłam kostkę. I chociaż załatwienie dnia wolnego kusiło ogromnie, to boląca kostka była tym decydującym czynnikiem. Teraz pewnie koncert już dobiega końca a ta WIEM, że było super. Bo na koncertach KISS tak jest zawsze! :)

  • koszulka -second hand 
  • spodnie -second hand (Lee)
  • kurtka -kupiona na Vinted.pl (Wrangler)
  • buty -Wojas
  • torba -z wymiany na portalu Szafa.pl (TUTAJ był z nią wpis)
  • pasek -second hand
  • przypinka -kupiona w Metal Shopie w Krakowie
  • opaska -n/n
  • bransoletka -n/n
















niedziela, 18 czerwca 2023

KROKUSY NA RYSIANCE - RYSIANKA 23.04.2023

 - Jedziecie jutro na Rysiankę? Są krokusy! - zadzwoniła w sobotę Dorota.

- No jasne! To o której wyjeżdżamy? :)

Rysiankę mieliśmy w planach od dawna. Zwłaszcza tę udekorowaną krokusami. Zawsze jednak trzeba było odłożyć jej zdobycie na później. Niedawno też już przymierzaliśmy się ale... pogoda w tym roku nas nie rozpieszczała. Jeszcze tydzień przed naszym wyjazdem Rysianka była okryta białym płaszczem śniegu. Jednak wieść o krokusach rozniosła się dość szybko, taka jest magia Internetu. 

Wchodziliśmy od Zawoi. Pierwszym przystankiem była Hala Boracza, którą kiedyś już tu pokazałam (przy okazji spaceru z Milówki). Tym razem nie szliśmy do schroniska na słynne jagodzianki, tylko ruszyliśmy w stronę Hali Lipowskiej. Krokusy mieliśmy okazję podziwiać w kilku miejscach, chociaż prawdziwy wysyp był właśnie na Rysiance. Miejscami były też ślady po niedawnej zimie i zdarzyły się fragmenty trasy, podczas których szliśmy po śniegu. Było więc bardziej malowniczo! W schronisku na Rysiance było tyle osób, że zrezygnowaliśmy z wizyty w środku (wrócimy kiedy indziej), ale nie ma się co dziwić, to był pierwszy weekend z piękną pogodą sprzyjającą górskim wycieczkom.

Cudowny wypad, z którego mamy już wywołane zdjęcie w ramce. Natomiast w sumie zrobiliśmy tyyyle fotek, że miałam dylemat, które tutaj zamieścić. :)