Jako że święta tuż tuż, a z klimatem świat kojarzą się świece... dziś będzie kilka słów właśnie na ich temat. W sumie to u mnie w mieszkaniu przez cały rok są porosztawiane świece. Ale przyznaję się, że jeśli chodzi o ich historię i obchodzenie się z nimi w wiekach minionych, poległam w kwestii wiedzy. I dopiero kilka dni temu dowiedziałam się, jak to dawniej wyglądało.
Teraz wystarczy zdmuchnąć płonącą świecę i temat zakończony aż do następnego jej użytkowania. Dawniej, był to cały rytuał. Świece były wykonywane ze zwierzęcego łoju, gdyż był to najtańszy materiał do ich produkcji. Wyposażone były one w gruby knot, który, niestety, nie spalał się do końca. Kiedy był zbyt długi, to się zwijał, gasił lub po prostu zaczynał dymić. Aby zapobiec takim sytuacjom, stworzono specjalne nożyczki do knotów. Miały z boku niewielki pojemniczek, do którego spadał odcięty knot. Zaś ich szpiczasta końcówka służyła do wyławiania nadpalonego sznurka utopionego w tłuszczu. Interesujący był również sam proces gaszenia świec. Służyły do tego specjalne gaśniki, zazwyczaj w kształcie metalowego lub porcelanowego stożka, którym przykrywano knot, odcinając w ten sposób dostęp do tlenu. Przyrządy te często bogato zdobiono, czasem były formowane w kształcie postaci. Moim zdaniem wyglądały bardzo interesująco. :)
A skoro już mamy post o tematyce świec, to zdjęcia dobrałam też takie, gdzie motyw świecy się pojawia. Dużej, na parapecie. Oraz lampionu na tealighty, o których naszym przodkom, używającym gaśników i nożyczek, nawet się nie śniło. :)
- tunika -second hand
- sandały -Anna Field
- naszyjnik -I'm (C&M)
- bransoletki -DIY
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz