wtorek, 29 września 2020

ZWARDOŃ WE MGLE 6.09.2020

 Pamiętacie ten piękny słoneczny Zwardoń, z którego zrobiliśmy sobie spacer do Słowacji? Po nocnej burzy zobaczyliśmy widok ze zdjęć poniżej. Mgłaaa.... wszędzie mgła! I chociaż mgłę w górach uwielbiam, to tej towarzyszył dość konkretny deszcz. Jako, że z cukru nie jesteśmy, postanowiliśmy zrealizować nasz plan i wybrać się na Rachowiec. Jednak mgła była tak intensywna, że nie było nic widać (zdjęcia wyostrzyłam, aby pokazać detale, bo na niektórych było samo "mleko"). Deszcz znowu zaczął przybierać na sile. Postanowiliśmy wiec na tym zakończyć nasz weekendowy (i tak bardzo udany) wypad. Po drodze na pociąg podziwialiśmy obrazy, które tak dobrze znamy, w nowej odsłonie. Bo Zwardoń skąpany we mgle widziałam po raz pierwszy. I też jest piękny! :)








































poniedziałek, 28 września 2020

GARFIELD IN EGYPT

 Po ostatnich fotach ze Zwardonia najchętniej zasypałabym Was kolejnymi. Ale jako przerywnik wrzucam zdjęcia zrobione na Halembie. Jakiś miesiąc temu. Patrząc na to, co się dzieje za oknem (ciągle pada), już tęskne, za tamtą pogodą (chociaż nie jestem fanką upałów). Ale padać też wiecznie nie może, wiec z niecierpliwością czekam na piękną jesień, którą zamierzam również podziwiać w górach. :)

  • koszulka -second hand + DIY
  • spodenki -second hand (Levi's) + DIY
  • buty -Les Tropeziennes
  • pasek -second hand
  • okulary -n/n
  • bransoletka -pamiątka z Grzybowa










piątek, 25 września 2020

SPACER ZE ZWARDONIA DO SŁOWACJI 5.09.2020

 Zwardoń pojawił się na blogu już wiele razy. Bo po prostu kocham to miejsce. Mając więc wolny pierwszy wrześniowy weekend, wybraliśmy się właśnie do Zwardonia. Nasz pensjonat "U Wilczka" był na ulicy Rachowiec, więc już na dzień dobry była mała wspinaczka czerwonym szlakiem. Zostawiliśmy nadwyżkę bagażu, poszliśmy coś zjeść i w drogę! Postanowiliśmy pójść w kierunku Słowacji. Podobną trasę przeszłam w 2017 roku (czyli początek jak na Wielką Raczę a w pewnym momencie skręca się asfaltową drogą  w prawo na Vreščovkę). Przyznam, że część budynków i miejsc pamiętałam z poprzedniego spaceru. Nie zmieniło się również na Słowacji robienie "wystawki" ze starych zniszczonych aut. Nowością był drewniany most i schody. Wydaje mi się, że nie było ich trzy lata temu, bo raczej bym nie przeoczyła wtedy takiego miejsca. Droga przez Vreščovkę i Skalité była asfaltowa, ale nie brakowało pięknych miejsc do podziwiania. I pierwszy raz w życiu zachwyciłam się kozłem! Stwierdziłam, że nawet mogłabym mieszkać w Słowacji i hodować takie kozy (jak na zdjęciu poniżej). W Skalité na rozwidleniu dróg wyruszyliśmy na prawo (trzy lata temu wybraliśmy drogę w lewo) i zaserwowaliśmy sobie kolejne kilometry spaceru asfaltową drogą. A chcieliśmy wrócić choć na trochę na jakiś górski malowniczy szlak. W końcu się udało a napotkany chłopak wskazał nam drogę do Zwardonia. I jakie było nasze zdziwienie, kiedy po jakimś czasie ukazał nam się dworzec kolejowy w... Skalité! Na szczęście tam szlaki były super oznaczone i żółtym udaliśmy się do Zwardonia. Wycieczka może się trochę przedłużyła, ale... nie ma tego złego! Na sam koniec mogliśmy podziwiać przepiękny zachód słońca. Przez cały spacer pogoda nam dopisywała, humory również. Dzień zakończyliśmy w gospodzie uzupełniając kalorie i sącząc pyszne grzane piwko. :)