Co można zrobić mając jeden dzień wolnego w środku tygodnia a zmierzch zaczyna się po godzinie 15stej?
a) Wyspać się.
b) Posprzątać mieszkanie.
c) Pojechać do Zwardonia.
Wiadomo, którą opcję wybraliśmy. Numer trzy! :) Dlaczego akurat Zwardoń? Jedzie tam pociąg z Katowic (do których też musimy dojechać). No i po prostu baaardzo lubię Zwardoń. Mieliście okazję już się do niego przenieść w poście z wakacji 2017. Pojawił się również podczas wycieczki objazdowej jesienią 2018. Dzisiaj zapraszam Was tam po raz kolejny. Ze względu na niewielką ilość godzin wybraliśmy się na Rachowiec, a potem po prostu spacerowaliśmy sobie po okolicach. Z Rachowca widoki są rewelacyjne. Z jednej strony widać Ochodzitą, a z drugiej można zobaczyć słowackie Tatry. Pogodę, jak na listopad (tak, musiałam to dodać ^^), mieliśmy świetną. Nie padało, nie wiało i nawet było dość ciepło (a po wejściu na góreczkę było mi nawet bardzo ciepło). Co robiliśmy po zejściu z Rachowca? Odwiedziliśmy karczmę Swojskie Klimaty, włóczyliśmy się po okolicy (rozważaliśmy jeszcze wejście na Skalankę) i podziwiali jej piękno. A na koniec zabraliśmy pewnemu uroczemu kociakowi obiad (bo myszy też są fajne). Wspaniały dzień. Na pewno wypoczęliśmy... psychicznie. Bo fizycznie to już może troszkę mniej - wstaliśmy przed szóstą, tak samo jak do pracy, a w domu byliśmy przed dziewiętnastą. Ale było warto. I już myślimy o kolejnej wycieczce! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz