Pytacie, czy nadal ćwiekuję ubrania. Oczywiście! Tylko jakoś nie mam tego kiedy opisać w postach. A na dowód, że nie spoczęłam ma laurach, wrzucam zimową przeróbkę. Niewielką, ale zawsze.
Kurtkę upolowałam w second handzie. Początkowo wyglądała tak, jakby Mia urządziła w niej sobie legowisko.
Doprowadziłam więc ją do stanu używalności.
Niestety, jedna klamerka z boku była uszkodzona. I chociaż lubię klamerkowe motywy, musiałam wypruć obie klamerki z boków.
No i przyszedł oczywiście czas na ćwieki, bo całość wydawała mi się jakaś nijaka. Początkowo planowałam okrągłe mniejsze ćwieki, ale jednak ilość warstw na kołnierzu, przez które się trzeba było przebić, zadecydowała, że postawiłam na duże srebrne piramidki.
No i kurtka miała już swoje pierwsze wyjście. Chociaż szczerze mówiac, nadaje się jednak na trochę cieplejsze dni. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz