sobota, 25 października 2025

RUMUNIA - KLUŻ-NAPOKA 24.08.2025

W poprzednim poście zabrałam Was na pierwszy spacer po mieście Kluż-Napoka. Tutaj będą zdjęcia z kolejnego dnia. Wreszcie wypoczęci i wyspani wybraliśmy się jeszcze raz na plac Avram Iancu na jarmark z rękodziełem. Były piękne ludowe stroje i naczynia, było mnóstwo ozdób i biżuterii (niestety, część wyraźnie pochodziła z Temu). 








Po zakupach (biżuteryjnych) poszliśmy zobaczyć wnętrze Katedry Zaśnięcia Matki Bożej. Tak, to ta sama, którą już pokazywałam z zewnątrz w poprzednim poście.  Wnętrze zrobiło na nas duże wrażenie, zdjęcia nie są w stanie tego oddać. Wiele obrazów zostało wykonanych w stylu mozaiki, z maleńkich kawałków. Do tego klimatyczne ikony. Jeśli macie okazję, to warto odwiedzić taki kościół.











Później przyszła pora na śniadanie. W kawiarni. :)




I spacer po Central Parku Simona Barnutiu. Niestety nie zrobiłam zdjęcia stawu z różowymi rowerkami wodnymi w kształcie flamingów. A szkoda! Bo wtedy stworzyliśmy słowo "FLAME-ing", które wracało w różnych żartach aż do końca wyjazdu.














Po południu wybraliśmy się do parku Iulius Mall, który słynie z tego, że można tam spotkać koty. Więc dla nas, czterech kociarzy, był to wystarczający argument. Niestety, na początku jeden pręgowany kotek przebiegł nam drogę i zniknął gdzieś w krzakach. I to by było na tyle kotów w tym miejscu. Zjedliśmy langosze i przeszliśmy się wokół stawu (oczywiście cały czas rozglądając się wokół, czy jednak kocie szczęście nam dopisze).




A resztę dnia postanowiliśmy spędzić w centrum. Zaczęliśmy od piwa kraftowego. 














Piwo na wynos. Chyba najdroższe, jakie piłam. Ale... jeszcze nie teraz! :)

Potem poszliśmy się jeszcze rozejrzeć po okolicy. I... trafiliśmy na jarmark z rękodziełem o wiele większy niż ten, o którym  pisałam na początku. Kupiłam biały skórzany pasek (na który "polowałam" kilka lat) oraz breloczek w morskim kolorze (a jakże!). Kupiliśmy też ceramiczne miseczki. Oczywiście byłam tak zaabsorbowana jarmarkiem, że zapomniałam o fotkach. Oprócz rękodzieła, były też stoiska z jedzeniem (tu Przemek załapał się na zdjęcie).




Na koniec inną trasą wróciliśmy do mieszkania i przy okazji nie mogło zabraknąć fotek z "murem". :)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz