Na dworze już się ściemnia. Dalej wieje okropny wiatr. Więc przybywam z kolejną inspiracją, na rzecz, którą można sobie stworzyć w takie popołudnie. I to niskim nadkładem finansowym, jeśli tak jak ja, jesteście własnie przed wypłatą.
Wystarczy aksamitka. W dowolnym kolorze i o dowolnej grubości. Ja zdecydowałam się na czarną.
Oczywiście, jak wszystko u mnie w domu, musiała przejść koci test, czy się nadaje. Wynik: pozytywny.
Z aksamitki należy obciąć dwa kawałki. Na długość szyi z nadwyżką na zapięcie (na zakładkę) oraz zamocowanie obręczy z przodu. Brzegi pomalowałam bezbarwnym lakierem do paznokci, aby się nie strzępiły. Można zrobić wariant z jednego kawałka i tylko ćwieki przymocować. Mi się zamarzył choker z obręczą.
Przełożyłam obręcz przez aksamitkę. Połączyłam za pomocą ćwieka (chciałam uniknąć z przodu szwu).
Następnie dodałam w równych odstępach kolejne ćwieki.
Na koniec pozostała już tylko kwestia zapięcia. Ja zdecydowałam się na zatrzask (widać po zdjęciach, że wykonany częściowo choker leżakował, i czekał na lepsze czasy, aż przyszyję zatrzask).
Gotowe! Pracy niewiele, a choker dodaje charakteru strojom. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz