Za nami wigilia i pierwszy dzień świąt. Został jeszcze jeden. Święta jak zwykle spędzam z rodzinką. Dziś przyjeżdżają brat, bratowa i mały Oskarek, więc będzie jeszcze weselej.
Tradycyjnie była cudowna atmosfera i pięknie przystrojone przez moją mamę mieszkanie. Były również - jak zawsze - zdjęcia w świątecznych czapkach, które w tym roku "zmodernizowaliśmy" również o kapelusze. Nie obyło się też bez domowej roboty pierniczków, wśród których co roku przybywają nowe kształty. W tym roku miały być również takie w kształcie kowbojskich butów - niestety, podczas pieczenia, ścięty obcas i czubek w szpic zrobiły się owalne. W przyszłym roku to dopracuję :)
Zawsze mówi się, że w święta musi być śnieg. Przez dwa dni go nie było. Za to dzisiaj spadł pierwszy w tym roku. I chociaż nie jestem miłośniczką śniegu, muszę przyznać, że ta niewielka ilość, która spadła, sprawiła, że widok za oknem jest magiczny :)
- bluzka -n/n
- spódnica -second hand + diy (zmieniłam długość)
- szpilki -Szygłowski
- kolczyk (bo już tylko jeden został) -Orsay
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz