Już prawie dwa tygodnie minęły od czasu, kiedy wróciłam z urlopu, więc czas najwyższy wrzucić kilka zdjęć. Urlop tym razem był krótki, więc postanowiłam go spędzić gdzieś blisko, czyli w górach. Padło na Zwardoń, miejsce, do którego mam bardzo duży sentyment, bo przyjeżdżałam tam z rodzicami w dzieciństwie. Zwardoń niewiele się zmienił. Jedynie stacja kolejowa nie jest już tą końcową, jak to było w czasach mojej podstawówki. Teraz tory prowadzą na Słowację.
Więcej zdjęć ze Zwardonia będzie w kolejnych postach, gdzie zrobię fotorelację ze "spacerków" górskich. :)
Dawny dom wczasowy. O ironio! Na żadnym zdjęciu nie uwieczniłam naszego pensjonatu mieszczącego się w stuletniej drewnianej willi...
...za to przed pensjonatem sfotografowałam koty. :)
Zachody słońca. To lubię! :)
No i Zwardoń po zmroku. Też jest klimatycznie. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz