Pierwszy pełny dzień w Szczawnicy postanowiliśmy wykorzystać na wejście na Trzy Korony. Prognozy pogody były całkiem dobre (ulewa się miała zacząć na drugi dzień), więc pomysł wydawał się idealny. Zwłaszcza, że będąc 10 lat temu w Szczawnicy, nie było mi dane tam dotrzeć. Zrobiliśmy sobie spacerek do Krościenka, bo stamtąd prowadzi szlak na Trzy Korony. Niestety, jak się okazało, taki pomysł na majówkę miało dużo osób. O wiele za dużo. ^^ Jeszcze nigdy nie widziałam takiej ilości ludzi wchodzących na górę. Miałam wrażenie, że jestem w hipermarkecie, a nie na łonie przyrody. Starałam się robić takie zdjęcia, aby ludzi na nich nie było, i pokazać piękno przyrody. Bo widoki były naprawdę piękne. Zdobiłam też celowo kilka fotografii pokazujących zaludnienie, aby było wiadomo, o czym pisałam. Największe tłumy oczywiście były przed szczytem i kolejka do wejścia na kładkę i taras widokowy zwiastowała jakieś dwie godziny postoju. Odebrałoby nam to przyjemność wyprawy, więc zrezygnowaliśmy z czekania. Wspięliśmy się jeszcze kilka metrów w górę na miejscówkę, którą wybrało niewiele osób (pewnie ze względu na sposób dotarcia tam) i mogliśmy się cieszyć cudownymi widokami i podziwiać wstęgę Dunajca między górami. Droga powrotna miała przebiegać dokładnie tą samą trasą. W pewnym momencie, przy polanie Wyrobek, zrobiliśmy sobie "skrót". I nagle trasa przestała się wydawać znajoma, mimo, że cały czas na drzewach namalowany był niebieski szlak. Więcej drogi "pod górkę", strome zbocze z wysokimi świerkami. Zapytaliśmy więc turystów idących w przeciwnym kierunku, dokąd dojdziemy tą trasą. "Na Trzy Korony" - padły odpowiedzi. "Przecież my właśnie zeszliśmy z Trzech Koron...". Chwila konsternacji i zawróciliśmy. Okazało się że nasz skrót przez polanę zaprowadził nas na inną drogę. Straciliśmy może ze 20 minut, ale za to zyskaliśmy zobaczenie nowych pięknych widoków. Potem już trzymaliśmy się właściwej drogi i zeszliśmy do Krościenka w miejscu, z którego zaczęliśmy wspinaczkę. Trasa, jak widać, błotnista, ale to nie było minusem. Minus był tylko jeden, ale o tym już czytaliście wyżej. Na drugi raz będziemy mądrzejsi wybierając górską trasę na długi weekend. No ale i tak cieszę się, że wreszcie byłam na Trzech Koronach. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz