Kiedyś zawsze listopad kojarzył mi się z szarugą, zimnem i deszczami. Pierwszego listopada, to była ta "magiczna granica", kiedy starsze panie wyciągały z szaf futra i zakładały je podczas odwiedzania grobów. Ze szkolnych lat pamiętam, że kiedy mama kupowała nam nowe buty na zimę, to też "premierę" miały właśnie 1 listopada podczas odwiedzania grobów. Tak samo z kurtkami. No i od tego czasu chodziło się już w zimowej odzieży. Od jakiegoś czasu na listopad spoglądam nieco łagodniej i staram się dostrzegać walory tego miesiąca. Może to też zasługa pogody, która od kilku lat na początku listopada naprawdę nas rozpieszcza. Do połowy listopada możemy się jeszcze cieszyć piękną i kolorową jesienią. A w drugiej połowie... już zaczynamy przygotowania do grudnia i jakoś czas tak szybko mija (na szczęście!). No i oczywiście zostają klimatyczne jesienne wieczory przy aromatycznych świecach i lampionach. :)
Zdjęcia, które zamieszczam poniżej, powstały właśnie pierwszego listopada. Trzy lata temu. Groby bliskich zmarłych odwiedziliśmy wtedy dzień wcześniej, a piękny początek listopada wykorzystaliśmy na spacer po naszym lesie.
- bluza - Fishbone (NewYorker)
- koszulka - DIY (TUTAJ jest tutorial)
- spodnie - second hand
- buty - Venezia
- torebka - DIY
- choker - Pull&Bear
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz