sobota, 6 stycznia 2018

WIŚLACZEK COUNTRY CZ.1 26.08.2017

Czas na kolejną relację z udanego wyjazdu w roku minionym...

To, że znaleźliśmy się w Wiśle na festiwalu country, to w sumie dzieło przypadku. O imprezie przeczytaliśmy na jednym z plakatów podczas wyjazdu na Kubalonkę. Rok wcześniej chciałam jechać do Wisły na poprzednią edycję festiwalu, ale nie dałam rady czasowo. Teraz jakoś zupełnie o niej zapomniałam. Nigdy wcześniej nie byłam na imprezie z tego typu muzyką. Byłam na zawodach w kowbojskich klimatach, ale nie na koncercie. Lubię czasem posłuchać country, góry też lubię, więc pomysł, aby ostatni weekend sierpnia spędzić w Wiśle postanowiliśmy zrealizować :)

Już z daleka było widać, że w Wiśle przez weekend "coś się dzieje". Wręcz tonęła w morzu motorów. Nasza kwatera, jak się okazało, była dość sporo oddalona od centrum, więc zrezygnowaliśmy z punktualnego przybycia o 15:00 na korowód zespołów i motorów właśnie. Pojawiliśmy się w amfiteatrze na koncertach, trochę po rozpoczęciu. I tu już było nasze wielkie zaskoczenie. Oczywiście pozytywne zaskoczenie. Impreza się niedawno zaczęła, a pod sceną już ludzie tańczyli w rytmie skocznych dzięków country. Im później, tym roztańczonych imprezowiczów przybywało. A jak brakło miejsca pod sceną, tańczono nawet na schodach.

Podczas festiwalu wystąpili: Paweł Bączkowski, Cezary Makiewicz i Zbigniew Hofman (czyli zespół Babsztyl), Tomasz Szwed oraz Trojak Country Band. Poszczególne koncerty były przeplatane występami tanecznego zespołu Crok 14. Oj działo się, działo. Wybraliśmy się na tę imprezę, zupełnie nie wiedząc czego się spodziewać, a wyszliśmy baaaardzo zadowoleni. Nie tylko z powodu muzyki. Zachwyciła nas atmosfera. Jeszcze nie widziałam tylu roztańczonych ludzi na koncercie. Po koncercie w restauracji miał się odbyć "Western Bal". My się nie wybraliśmy, ale obstawiam, że były tam tłumy i zabawa też musiała być świetna. Widać było na koncertach, że ludzie przyjeżdżają na ten festiwal całymi grupami, zapewne z roku na rok. Dla niektórych jest to coś, na co cały rok się czeka - spotkanie ze starymi dobrymi znajomymi, a na dodatek przy dźwiękach ukochanej muzyki. I szczerze mówiąc, wcale im się nie dziwię. :)

W kolejnym poście zrelacjonuję drugi dzień festiwalu, poświęcony twórczości Boba Dylana.





















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz