wtorek, 14 maja 2019

ZAMEK W NIEDZICY 3.05.2019

To było nasze drugie podejście do tego zamku. I pogoda jakoś nas tu nigdy nie rozpieszcza. Podczas majówki 2013 padała mżawka a potem była piękna malownicza mgła. Tym razem towarzyszyła nam ulewa. Do Niedzicy przypłynęliśmy gondolą z Czorsztyna, gdzie już zdążyliśmy solidnie zmoknąć.
Zamek w Niedzicy zaczęliśmy zwiedzać od powozowni (akurat w tym pomieszczeniu wcześniej nie byłam), gdzie zgromadzono ciekawą kolekcję "pojazdów" o jakże interesujących nazwach.

Sam zamek pewnie wielu z Was już zapewne widziało. Piękny jest! Jego dodatkowym atutem jest bardzo malownicza lokalizacja. Dziejów budowli przytaczać nie będę. Za to streszczę legendę, z której jest znana.

Więc zaczynamy! Dawno dawno temu (no bo jak legenda, to tak trzeba zacząć) w zamku mieszkali młodzi małżonkowie - książę Bolesław i piękna księżniczka Brunhilda. Młoda małżonka dość szybko znudziła się spokojnym życiem w odludnej warowni w Niedzicy i zamarzyło się jej bardziej światowe życie. Oczywiście wszelakie swoje żale odreagowywała na mężu, więc często dochodziło do awantur między małżonkami. Podczas jednej z takich kłótni Brunhilda stłukła ulubioną wazę Bolesława. Małżonek tak się zirytował, że z całej siły odepchnął kobietę. Filigranowa Brunhilda wypadła z okna wieży i wpadła prosto w otchłań zamkowej studni. Gdy Bolesław ochłonął i zrozumiał, co zrobił, popadł w rozpacz. Włóczył się po zamku i wciąż powtarzał "Przebacz mi Brunhildo!". Pewnej nocy, kiedy książę pochylił się nad studnią, usłyszał nagle dobywający się z niej głos "Przebaczam Ci Bolesławie łysy!". Początkowo Bolesław się uradował, że duch ukochanej odpuścił mu popełnioną zbrodnię. Jednak nie dawał mu spokoju fakt, dlaczego tajemniczy głos nazwał go "łysym", skoro słynął z bujnej czupryny. Odpowiedź na to pytanie przyniósł świt. Gdy książę rano wstał z łóżka, po jego długich włosach nie było nawet śladu. Od tej pory zaczęto nazywać go Bolesławem Łysym. To jeszcze nie koniec tej historii. Wiele lat później, już po śmierci Bolesława, mieszkańcy zamku twierdzili, że widują snującego się po zamku ducha księcia, który woła "Przebacz mi Bronhildo!". Każdej nocy spotyka on ducha swej małżonki i obie zjawy - już pogodzone - siadają razem na tej feralnej studni...

Przewodniczka zakończyła swoją opowieść słowami, że każdy mężczyzna, który ma coś na sumieniu i patrząc w głębię studni wypowie imię ukochanej, następnego dnia obudzi się łysy. :)

































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz