środa, 1 kwietnia 2020

PERYPETIE Z URZĘDEM

Temat idealny na 1 kwietnia, bo cała sytuacja wydaje się jednym wielkim żartem. Niestety nim nie jest. Jeśli działa inwigilacja, to pewnie dostanę bana za obrażanie tak wspaniałej instytucji, jaką jet urząd pracy. Noo... ale od początku. Urzędu pracy unikam jak ognia. Powodów jest wiele. Pracy nie znajdą (ale to nie nowość). Na żaden kurs nie wyślą. Nasz zazwyczaj oferował jakieś murarskie. Więc nie, dzięki. No, bo na stolarski to bym sobie poszła. Wszystkie fajne obiecywali tylko wówczas, kiedy dam zaświadczenie, że pracodawca (koniecznie z mojego miasta) po takowym mnie zatrudni. Zasiłku też nigdy nie dostawałam (powód znalazł się zawsze). Nawet sama rejestracja wymagała od człowieka dodatkowych pokładów cierpliwości. Raz nie przyjęli, bo już późno (chociaż do zamknięcia były jeszcze dobre trzy godziny). Tu sobie wymyślili jakiś dodatkowy papier, bez którego rejestracja nie może się odbyć. Jak się z nim wróciło, to nagle potrzebowali jeszcze inny (jakby za pierwszym razem nie mogli od razu się określić). No i sama wizyta w tej placówce. Ze względu na niektórych osobników, którzy też czekali na swoją kolej (w stanie nieważkości) człowiek nawdychał się takiej ilości oparów, że pewnie nie przeszedłby kontroli alkomatem... Tym razem jednak sytuacja mnie zmusiła. Pracę skończyłam w lutym. Od początku marca walczymy z pandemią koronawirusa. Część rozmów kwalifikacyjnych jest z tego powodu odwołana lub odbywa się przez telefon. I chociaż udało mi się znaleźć pracę, rozpocznę ją, kiedy to wszystko się skończy. Marzec minął, a tym samym kończy się moje ubezpieczenie zdrowotne. Codziennie słyszymy, jak poważna jest sytuacja związana z pandemią, postanowiłam więc się przełamać i pojechać do urzędu pracy (wyłącznie z powodu ubezpieczenia). Wczoraj pojechałam i... pocałowałam klamkę. Okazało się, że od 16 marca placówka jest zamknięta. Na infolinii dowiedziałam się, że przecież mogę się zarejestrować elektronicznie. Super! Wystarczy, że mam... podpis elektroniczny... Założę się, że większość z Was nie ma. Ja też nie. Pani z urzędu nawet nie była w stanie mnie poinformować, jak taki podpis załatwić. Okazuje się, że nie jest tani i nie jest na już. Na szczęście jest jeszcze opcja z Profilem Zaufanym ePUAP. Popytaliśmy kogo trzeba, co to, i udało się to ogarnąć, bo mój bank daje możliwość załatwienia tego online. Dziś od rana skanowałam wszelkie potrzebne dokumenty, dyplomy, świadectwa pracy... Jak już rozpoczęłam rejestrację online to się okazało, że załączniki są za duże (żeby nie było... zwykłe skany PDF). Musiałam więc każdy odpowiednio zmniejszyć i zapisać jako zdjęcie. Efekt był taki, że ograniczyłam się tylko do jednego świadectwa pracy, tego ostatniego. Nie załączałam też żadnych dodatkowych kursów. W końcu zależy mi wyłącznie na ubezpieczeniu i wizja bawienia się z każdym załącznikiem mnie przerosła. I na koniec naszła mnie taka myśl, że skoro mnie to kosztowało tyle wysiłku, to co z osobami, które nie korzystają z komputera, nie mówiąc już o skanerze, obróbce i załatwianiu profilu zaufanego. A poza elektroniczną opcją (tylko z podpisem elektronicznym albo profilem zaufanym) innej możliwości rejestracji nie ma... Pani na infolinii twierdziła, że mam się nie martwić, bo jak złapię koronawirusa, to pewnie nikt nie będzie patrzeć na ubezpieczenie... wow! A jeśli po prostu zwyczajnie zachoruję? Ja mam nadzieję, że mój wniosek został przyjęty, ale szkoda mi tych wszystkich osób, które nie mają możliwości rejestracji online. :(

  • sukienka -second hand
  • okulary -Vogue
  • buty -Lasocki
  • kolczyki -n/n
  • pierścionek -Parfois












2 komentarze:

  1. To co Pani opisuje to nie tylko Pani udział ale mln Polaków w POokrągłostolcowej rzeczywistości. Jesteśmy najbardziej zgnojonym i okradzionym krajem, społeczeństwem przez międzynarodowe korPOracje, banki i naszych rodzimych "obrońców demokracji".

    Piękna, klasyczna stylizacja.

    OdpowiedzUsuń