Tytuł posta może kojarzyć się ze słynną powieścią E.L.James, która wydana w kraju nad Wisłą w 2012 roku (oryginał ukazał się w 2011 roku) wywołała rewolucję. Pamiętam, że jakieś 1,5 roku temu o "Pięćdziesięciu twarzach Greya" słyszało się wszędzie. Ja książki nie przeczytałam i raczej w najbliższym czasie nie znajdzie się ona na liście tego, co przeczytać koniecznie muszę. Było mi za to dane przeczytać powieść Olivii Cunning, która rzekomo byłą na "Greyu" wzorowana. Mnie do zakupu skusiła okładka z gitarzystą (tak tak, to było jedyne kryterium wyboru). I ta okładka była jedynym dobrym elementem książki. Na początku akcja mnie nawet zainteresowała - seksuolog Myrna Evans prowadziła badania, dlaczego dziewczyny mają taką słabość do muzyków rockowych. Szybko jednak książka zaczęła mnie nudzić, a efekty badań Myrny pozostały dla czytelnika do końca tajemnicą.... A szkoda!
Wracając do tematu - u mnie GREY to tym razem wszelakie odcienie szarości od bardzo jasnego na spódnicy, poprzez kapelusz aż do najciemniejszego na butach. Tło również jest tym razem szare. I, o dziwo, nie trzeba wyjechać na wieś żeby uzyskać taki klimat. Zabudowanie uwiecznione na zdjęciach znajduje się kilka, no może kilkadziesiąt, metrów od mojego bloku. A mieszkam w centrum :)
- spódnica -second hand (+diy)
- bluzka -n/n
- kapelusz -second hand
- buty -CCC
- pasek -Bershka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz