Zabieram Was tym razem do Chorzowa na ulicę Gałeczki. Nieee.... nie dotarłam tam szukając Pokenonów. Mieszka tu moja babcia (i chyba już nieraz o tym wspominałam).
Ale tym razem będzie właśnie o grze w Pokemony słów kilka. Jakieś dwa tygodnie temu nie miałam zielonego pojęcia, o co z tymi Pokemonami chodzi i sama pytałam Was na mojej stronie na facebooku, co jest grane. Wysyłaliście mi linki z opisami. Kilka dni temu, jadąc tramwajem, słyszałam taką właśnie rozmowę prowadzoną przez gimnazjalistów:
Chłopak 1: "Przyjechał mój kuzyn na wakacje. Pojedziecie z nim ze mną do Silesii, bo kuzyn chce trochę pozwiedzać? (dla niewtajemniczonych - Silesia to największe na Śląsku centrum handlowe. No bo co zwiedzają teraz dzieciaki? Oczywiście galerie handlowe!)"
Chłopak 2: "O! To super się składa, bo przy Silesi jest.... (i tu wymienił nazwę jakiegoś stworka, domyśliłam się, że to nazwa jednego z Pokemonów, oczywiście nie zapamiętałam jej)."
Potem do rozmowy przyłączyli się ich kolejni znajomi i toczyli dyskusję, że Pokemon Go to teraz bardzo popularna gra i że nawet osoby w wieku ich rodziców w to grają. Ja fenomenu tej zabawy nadal nie rozumiem. Podobno są już pierwsze wypadki śmiertelne graczy, którzy szukali wirtualnych stworków na przykład na... polu minowym. Ostatnio znajomy pokazywał mi, jak owa aplikacja działa i na basenie "odpalił" Pokemon Go, skanując jakiegoś żółtego stworka (nie był to Pikachu, tylko tego kojarzę). Postać jakiś czas toczyła wirtualną walkę, po czym ostatecznie dała się złapać. Łaaaał! (to łał to oczywiście ironia!). Rozmawiałam ostatnio o tym całym zjawisku z moją przyjaciółką. Jej córka też ma tę aplikację zainstalowaną w telefonie i kiedy wsiada do auta pyta, czy pojadą taką a taką drogą, bo na trasie jest dany Pokemon. Dla osób, takich ja jak, które tych wirtualnych stworków nie widzą i nie oglądają świata przez ekran telefonu (bo tylko na nim Pokemony widać), gonienie za Pokemonami jest wybitnie dziwnym zjawiskiem. Jednak wszędzie można się doszukać plusów. Być może, dzięki Pokemon Go, ludzie siedzący przed telewizorami i laptopami zaczną wreszcie wychodzić z domów. A przecież ruch to zdrowie, więc nie ma tego złego. :)
Zdjęcia trochę stare, z zeszłego roku. Ale pisząc o Pokemonach, po prostu musiałam dać jakieś fotki w innym, niż zazwyczaj, plenerze. :)
- bluzka -second hand
- spodnie -Orsay
- buty -Deichman + DIY (wymieniłam kokardki na srebrne kółka)
- pas -second hand
- kolczyki -Centro
- tyrkusowa bransoletka -n/n
- czarna bransoletka -Lokaah
Kokardki się nie podobały?
OdpowiedzUsuńCo do gry, też tego nie ogarniam... Widziałam na własne oczy graczy w Częstochowie... no ale co rusz pojawiają się nowe mody i nowe fascynacje... przeczekamy, a za chwilę pojawi się nowy hit ;-)
Kokardki były z takiego sznurka, który zaczął się strzępić. Miałam więc pretekst żeby je wypruć, bo jakoś nie jestem entuzjastką kokardek. No a że zostały ślady to musiałam coś dodać na ich miejsce :)
OdpowiedzUsuńCo do fascynacji -może w końcu wymyślą coś, co i nas pochłonie :)