Pamiętacie relację z Byczyny, którą zamieściłam dziesięć dni temu? Wybieraliśmy się do grodu właśnie, a wylądowaliśmy w mieście. Co oczywiście wyszło nam na dobre, bo załapaliśmy się tam na świetną lekcję historii i super spędziliśmy czas. Ale co się odwlecze... Jednak kiedy pojechaliśmy do Biskupic (bo tam właśnie mieści się gród - ten obecny jest zbudowany w miejscu, gdzie kiedyś faktycznie gród istniał), nastąpiło totalne oberwanie chmur. Nie jakaś mżaweczka, bo ta nam nie straszna. Z cukru nie jesteśmy przecież. :) Ulewa! A my nie chcieliśmy zrezygnować z drugiej części wycieczki. Postanowiliśmy wrócić do Byczyny, aby coś zjeść i zobaczyć, co pogoda nam zaserwuje. Nie zdążyliśmy wrócić. Szybko się wypogodziło, więc zaryzykowaliśmy zwiedzanie grodu licząc, że nie będzie powtórki z rozrywki. Tym razem brama była zamknięta, ale w dobie telefonów komórkowych już po chwili byliśmy w środku. A razem z nami grupa innych turystów. Jednak reszta się dość szybko wykruszyła, a my oprócz zwiedzania dostaliśmy również zabawę. Były przebieranki, "walka na miecze", strzelanie z łuku i rzucanie do celu. Trzech dużych chłopców i duża dziewczynka byli w swoim żywiole. Dzięki wspaniałemu oprowadzającemu (widać, że kocha tę pracę) spędziliśmy w grodzie jakieś dwie godziny. I wyszliśmy totalnie roześmiani. Aaa! I deszcz o nas zapomniał! Dziękujemy panu, który nas oprowadzał za poświęcony nam czas i genialną zabawę! Na pewno jeszcze wrócimy do grodu. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz