piątek, 7 grudnia 2018

MIKOŁOWSKI JARMARK STAROCI

O tak! Uwielbiam starocie! I na samą myśl, że czeka mnie wyjazd na targ staroci, świecą mi się oczy. Ten niepowtarzalny klimat, mnóstwo cudownych przedmiotów z minionych dekad, z których każdy ma jakąś historię. Czasem aż za bardzo nadgryzionych przez ząb czasu, chociaż nieraz dodaje im to uroku. I ta radość, kiedy wśród tych wszystkich skarbów wypatrzę coś, co bardzo mi się podoba i już sobie wyobrażam, gdzie będzie się to znajdować w domu. Albo kupię, bo piękne, i nie mam zielonego pojęcia, gdzie to dam, ale potem się okazuje, że miejsce zawsze się znajdzie. I tak moja kawalerka jest coraz bardziej zapełniona różnymi dziwnymi przedmiotami, a ja dalej nie mówię "pass", tylko wyszukuję następne rzeczy podczas kolejnych wizyt na targach. Gdybym miała wybrać mój ulubiony jarmark, to bez dwóch zdań byłby to ten w Mikołowie. Pomijając już bliski dojazd, targ odbywa się na rynku, który już sam w sobie jest przyjemnym i bardzo ładnym miejscem. Stoiska są blisko siebie. Nie biegamy po błocie. No i ceny są przystępne! A co można wyhaczyć? Odpowiedzi poniżej!
Jarmark zawsze odbywa się w pierwszą niedzielę miesiąca. Nie miałam możliwości być teraz w grudniu, ale byłam w listopadzie...


...w październiku byłam również.


Upolowane drobiazgi mają się u mnie całkiem dobrze! 
Zacznę od ramki. Trochę ją "postarzyłam", dodałam grafikę (niestety, nie mojego autorstwa) i stoi sobie na meblach. Obok lustra upolowanego w październiku.


Świecznik wykonany z rogu bardzo lubimy. Nawet dziś paliła się w nim świeczka, już przy dekoracjach świątecznych. A tutaj zdjęcie w pierwszym dniu, jak go przywieźliśmy:



Trochę więcej zachodu było z rogami. Chociaż spodobały nam się od razu, nie przekonywała nas deska, do której były przymocowane. Z uszkodzoną korą oraz zwyczajnie przemoknięta. Odczepiliśmy rogi z deski, ale nie było możliwości, aby zawiesić je same (za bardzo widać było spód czaszki), więc przymocowaliśmy je do małego kawałka tui, która nie odwraca uwagi od rogów, a jest zachowana równowaga (btw. instrument na półce też jest z Mikołowa... z czerwca chyba).



A co z brzozową podkładką, do której wcześniej były przymocowane rogi? U nas nic się nie zmarnuje! Została pozbawiona resztek kory, osuszona, pomalowana hebanową bejcą, lakierem... no i nakleiłam na nią ozdoby według własnego widzimisię.


Jak widać, wszystko pasuje, do naszej dziwnej fototapety. :D


A pozostałe zdobycze? Okazały się idealnymi doniczkami.
Solniczka bez wieczka...


...oraz "studnia" (armata to też zdobycz z Mikołowa, z jednej z letnich edycji jarmarku, taką samą pamiętam z dzieciństwa):


A co z gitarą? Ona ma się najlepiej! Po naciśnięciu przycisków słychać piękne riffy (a nie melodyjki dla dzieci). Mój bratanek baaardzo lubi się nią bawić! :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz