Dzisiaj mieliśmy odpust. Pół Halemby wyglądało niczym jeden wielki jarmark. Mnóstwo kolorowych stoisk, unoszące się w powietrzu balony oraz co jakiś czas odgłos wybuchu, bo i w takie "zabawki" zaopatrują się dzieci na odpuście. Większość dzieci chyba lubi odpusty, bo jest to zawsze dodatkowa okazja na otrzymanie nowej zabawki. Ja odpusty bardzo lubiłam. I nadal lubię. Z radością przedzieram się przez gąszcz balonów, aby na jakimś stoisku z biżuterią upolować nowy naszyjnik, kolczyki czy bransoletkę. I cieszę się jak dziecko, kiedy uda mi się coś ciekawego wypatrzyć. Bo pomimo tej całej dość kiczowatej otoczki, która odpustom towarzyszy, wśród wielu kolorowych i błyszczących (czasem aż do przesady) ozdób, można wyszukać prawdziwe perełki. Zazwyczaj jakieś drobiazgi, ale oczyma wyobraźni już widzę, do czego by mi pasowały. Drobiazgi za kilka złotych naprawdę potrafią poprawić humor :) Z dzisiejszych łowów wróciłam z czerwoną bransoletką z metalową nakładką w gwiazdki (mam ją na zdjęciach poniżej) oraz skórzaną bransoletką z głową Indianina. Aaa! Kupiłam jeszcze ciastka makrony dla mamy :)
- spódnica -second hand
- bluzka -second hand
- buty -Szydłowski
- pasek -Camieu
- kolczyki -Glitter
- bransoletka z łańcuchami -Cathetine
- czarna bransoletka z ćwiekami -Butik
- czerwona bransoletka z gwiazdami -zdobycz z odpustu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz