Za długo to tymi upałami się nie nacieszyliśmy w tym roku (no chyba, że jeszcze przyjdą). Po niecałym tygodniu żaru, w nocy z wtorku na środę, jakoś tak przed piątą jeszcze, obudziła mnie wichura. Spanie mam mocne, więc zazwyczaj nawet burze mnie nie budzą. Ale... nie ma tego złego. Na balkonie wisiało już prawie dosuszone pranie w kolorze... BIAŁYM (tak tak, trudno w to uwierzyć, ale posiadam w tej barwie nawet sporo ciuchów), na dodatek, jak zazwyczaj, nie było przypięte klamerkami. Ledwo obudzona wybiegłam na balkon łapać już prawie unoszące się na wietrze pranie. Zdążyłam! Pięć minut później nie byłoby czego ratować, bo pewnie większość mojej garderoba leżałaby pod balkonami bardziej brązowa niż biała. Burza rozszalała się na dobre. Rano obudziło mnie słońce, które jednak w ciągu dnia stoczyło kilka batalii z deszczem. Dziś powtórka z rozrywki. Upały są trochę męczące, ale mogłyby już wrócić :)
Zdjęcia wrzucam majowe, ale za to ze zbliżającą się burzą w tle :)
- top -second hand
- spódnica -second hand
- kapelusz -n/n
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz