Ciąg dalszy wycieczki z zeszłej niedzieli. Po zwiedzeniu Chaty Kocjana wybraliśmy się do zamku. Jak już wspominałam niedawno, mieliśmy okazję go zobaczyć w 2014 roku, kiedy był w trakcie prac remontowych. Pogoda wtedy była bardzo średnia, więc wówczas byliśmy tam sami. Tym razem chyba wszyscy chcieli wykorzystać ostanie ciepłe dni, i na zamku oraz w okolicach były tłumy.
Jak zmienił się zamek? Zaletą jest niewątpliwie możliwość wejścia na dzieciniec zamkowy. A także schody na wieżę. Wolałabym drewniane, ale może zamysł był taki, że mają się jak najmniej w oczy rzucać. Widok z wieży piękny, zwłaszcza w październiku. Mieliśmy również okazję zwiedzić niewielką ekspozycję umieszczoną w jednej z komnat. No, to mamy plusy. Dużym minusem było natomiast, jak dla mnie, postawienie pod zamkiem… placu zabaw. Może oberwie mi się teraz od rodziców, że jak śmiem tak mówić, że dzieci bawić się muszą... Więc spieszę z wyjaśnieniem - nie mam nic do placów zabaw, jak najbardziej są potrzebne i niech powstają kolejne. Tylko dlaczego akurat pod zamkiem? Nie uważam, żeby dzieci musiały akurat korzystać z takowych atrakcji w tym konkretnym miejscu. Dla kilkuletnich dzieciaków bawiących się w piasku i skaczących po drabinkach sąsiedztwo zamku nie jest dodatkowym atutem. Zaś w drugą stronę - plac zabaw odbiera zamkowi tę aurę magii... Czy jak to mówią niektórzy moi znajomi - nie jest już tak "epicko"... Podsumowując, wyjazd bardzo udany. Cieszę się, że mogłam zobaczyć zamek po rekonstrukcji. Udało mi się nawet zrobić trochę zdjęć, na których nie sprawia wrażenie tak obleganego, jak był w rzeczywistości. Uroku dodała mu również piękna, jak to w październiku bywa, przyroda oraz popołudniowe słońce. Kto nie był, niechaj się wybierze! :) :) :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz