Spacerując wczoraj wieczorem po mojej Halembie, po raz kolejny odczułam, że to już nie jest koniec lata... Jesień przywitała nas na dobre. Niby jeszcze ciepło, ale jakoś czuć tę jesień w powietrzu. I nie tylko czuć - ją już nawet widać. Pierwsze suche liście szeleszczą pod butami. I właśnie widok tych liści całkiem mi uzmysłowił, że skończyło się "dobre" i za jakiś czas będziemy chodzić po perskim (a właściwie to polskim) dywanie z liści. Nie będę tutaj snuła refleksji o przemijaniu... Jako "fotograf" jesień nawet lubię (taką do października -kolorową). Najbardziej zmartwiło mnie to, że kilka minut po zrobieniu tych zdjęć na dworze było już zupełnie szaro (jakoś około 19:15). I co dzień to szarość przywita nas szybciej. Ojj... i powiało pesymizmem, więc dla równowagi muszę się doszukać jakichś plusów. Więcej czasu spędzę w domu, nadrobię zaległości w czytaniu (które teraz ogranicza się do czytania w autobusie w drodze do pracy) i w przerabianiu ubrań, bo też ostatnio zeszło na dalszy plan.
Póki co na blogu postaram się zamieszczać posty o letnim klimacie, jesień zostawmy sobie na potem. :)
- top - second hand
- spódnica - second hand
- buty -n/n
- pasek -Terranova
- kolczyli -Glitter
- bransoletka tygrys -Parfois
- czarna bransoletka -diy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz