Post miałam wrzucić w sobotę wieczorem po obejrzeniu "Kota w butach" (oczywiście tej wersji ze "szrekowskim" kotem). Mam więc mały poślizg, ale już nadrabiam zaległości. Czyli Świat Festivali - kolejna odsłona. Tym razem przenosimy się do Belgii (a dokładnie do Grote Markt), gdzie obchodzony jest Koci Festyn. Brzmi przyjemnie? Jak dla mnie baaardzo! I obecnie jest to wesołe święto. Niestety, jego początki były brutalne i sięgają XVII wieku. Wtedy wierzono, że koty są ucieleśnieniem złych mocy, więc aby uwolnić miasto od zła, zrzucano niewinne mruczki z dzwonnicy Lakenhalle. Ta okrutna praktyka była stosowana aż do 1817 roku. Obecnie, na pamiątkę tych praktyk, z wieży spada lawina pluszowych kotów. Oczywiście można też kupić sobie takiego miejscowym sklepie. A jeśli ktoś nie jest koneserem maskotek, może opuścić miasto z czekoladką w kształcie mruczka. Pomyślano też o pamiątkach dla kocich pociech, więc na festynie można zaopatrzyć się również w jedzenie dla kota. Do 1991 roku festyn obchodzono corocznie. Teraz świętuje się co trzy lata. Akurat w tym roku była okazja do świętowania :)
...moje zdjęcia oczywiście nie powstały w Belgii. Zostały zrobione w Tarnowskich Górach. A żeby było bardziej tematycznie - udało mi się sfotografować lokalnego koteczka :)
- kurtka -Fishbone (NewYorker)
- spodnie -Fishbone (NewYorker)
- sweter -second hand (Sisley)
- buty -Graceland (Deichmann)
- torba -Caliope
- pasek -Terranova
- kolczyki -Glitter
Jee... TG! Pati, bardzo fajna stylizacja, też bym się tak ubrała :-) Bardzo ładnie Ci w takiej fryzurze, noś ją cześciej!
OdpowiedzUsuńPS Kicia ładna i dumna...
Kicie zawsze są ładne :)
Usuń...a fryzurę pewnie jeszcze będziesz miała wiele razy okazję zobaczyć (chociaż i tak lepiej się czuję w rozpuszczonych włosach) :)