Pierwsza cześć półfinału do Eurowizji obejrzana. Chociaż "obejrzana" to zbyt duże słowo. Po prostu w telewizji sobie leciał program, a ja robiłam swoje. W tej części nic jakiś wybitnie nie wpadło mi w ucho. W sumie wszystko zlało się w jedną całość. Brakowało mi jakiegoś rockowego (aczkolwiek melodyjnego) brzmienia, jak kiedyś Lordi czy Wig Wam. Jednak co ROCK to ROCK! Po drugiej części półfinałów też się szału nie spodziewam, ale jak akurat będę w domu, to pewnie znowu ją włączę jako "muzykę w tle".
...a skoro na Eurowizji nie było rockowo, to będzie u mnie. Zdjęcia stare, jesienne, w najstarszej bluzce jaką mam - pamięta jeszcze odległe czasy studiów. A ja pamiętam moją radość, kiedy ją upolowałam w NewYorkerze, bo wtedy takich ubrań w sklepach praktycznie nie było :)
- bluzka -Fishbone (NewYorker)
- spódnica -second hand + diy (w pierwszym poście na blogu pokazywałam jak ją wykonać)
- buty -Graceland (Deichmann)
- pas -NewYorker
- obróżka -Caliope
- kolczyki -SIX
- bransoletka z ćwiekami -diy
Fajna ta bluzka! Nie pamiętam Cię w niej, ale to pewnie dlatego, że to odleeegłeee czasy ;-)
OdpowiedzUsuńMakijaż, jak zwykle, idealny!
Jak zawsze -dzięki! Być może nie chodziłam w niej na uczelnię -to była taka bardziej na rockoteki :)
Usuń