Trzeciego dnia pobytu nad morzem wybraliśmy się wreszcie do Kołobrzegu. Był to najchłodniejszy i najbardziej pochmurny dzień z całego tygodnia, ale nie padało, więc nie mieliśmy na co narzekać. Z Grzybowa do Kołobrzegu jeździ autobus nr 6 komunikacji miejskiej. Odległość jest niewielka, ale ze względu wszechobecne korki, droga trwała około pół godziny. Zwiedzanie miasta zaczęliśmy od... sklepów obuwniczych. :D Bo zaraz na dzień dobry Przemkowi pękł but. Na szczęście ten temat ogarnęliśmy dość szybko i już w nowych butach można było spokojnie spacerować po mieście. Trzeba przyznać, że Kołobrzeg jest dość specyficzny. Zza malowniczych kamieniczek wyrastają ogromne bryły wieżowców. Jednak dużo nowego budownictwa jest dostosowana do starszych kamienic. Budynki mają wieżyczki, zdobienia i różne "smaczki". Nam miasto się bardzo podoba. Posiada wiele urokliwych miejsc i uliczek, chociaż wszystko, co zwiedziliśmy stanowi zapewne tylko garstkę tego, co Kołobrzeg ma do zaoferowania. Można wybierać wśród ciekawych miejsc, gdzie można usiąść i coś zjeść. My zdecydowaliśmy się na Domek Kata. Tak, przyciągnęła nas nazwa! A środek zaczarował. Na parterze czułam się jak w bajce a piętro przypominało mi zamek w Mosznej. W kolejnym poście zaproszę Was do portu. Ten już będzie wystarczająco długi. Bo chcę pokazać wiele urokliwych miejsc, wspomniane wcześniej kontrasty budynków, gwar uliczny... Na jednym z ostatnich zdjęć zobaczycie most, który nocą staje się kolejną ozdobą miasta (tak, też to pokażę w innym poście). W Kołobrzegu spędziliśmy praktycznie cały dzień. Zdecydowaliśmy na powrót plażą. Spokojnym krokiem szliśmy około godziny, więc była to dobra opcja. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz