Po spacerze plażą z Grzybowa do Kołobrzegu oraz zwiedzaniu portu należał nam się mały wypoczynek. Usiedliśmy więc w sprawdzonej knajpce Pirat i cieszyliśmy się smakiem pysznego piwka celtyckiego. Kiedy wyszliśmy z lokalu, miasto było już w wersji "at night". Piękne, kolorowe i tętniące życiem. Pamiętacie most z pierwszego zdjęcia poprzedniego posta? Taki nowoczesny i szary? Totalnie nas zaskoczył, bo w nocy był ozdobą miasta i co chwilę zmieniał kolor. Sytuacja zmieniła się o 180 stopni, kiedy weszliśmy na plażę. Tak, postanowiliśmy zrobić sobie nocny spacer powrotny do Grzybowa. Jakoś liczyliśmy na to, że przynajmniej niektóre wejścia na plażę będą oświetlone. Nie były. Więc przed godziną 23 rozpoczęliśmy w ciemnościach drogę powrotną. Nie było romantycznego podziwiania gwiazd ani zachwycania się szumem fal. Te zdawały się złowrogo uderzać o brzeg. Czasem w oddali było widać jakieś postacie. Jacyś ludzie z latarkami stali w morzu. Z towarzyszącą nam latarką w telefonie żwawym krokiem szliśmy w stronę jedynego świecącego punktu w oddali. Jak się okazało, było to jedno z zejść na plażę w Grzybowie. Pod koniec drogi zza drzew wyłonił się księżyc (ostatnie zdjęcie). Całą drogę plażą, którą spokojnym krokiem robi się około godziny, pokonaliśmy w 35 minut. Zawsze marzył mi się nocny spacer po plaży, to miałam okazję go przeżyć. Ale był jednak nieco inny, niż sobie wyobrażałam. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz