poniedziałek, 24 sierpnia 2020

WAKACJE W CZASACH KORONAWIRUSA 1-8.08.2020

 Dobrze wiemy, że w tym roku wszelkie wakacyjne wyjazdy były pod znakiem zapytania. Szalejąca pandemia koronawirusa i związany z nią szereg zakazów (np. przemieszczania się), nakazów (np. noszenia maseczek).... Co tu dużo mówić... Sami wiecie...

Jeszcze niedawno internet obiegły żartobliwe memy w stylu "Bikini. Kolekcja 2020", na których oprócz biustonosza i majtek widniała maseczka o identycznym wzorze. Albo "Po wakacjach 2020", gdzie jednym z nieopalonych miejsc była część twarzy zakryta przez maseczkę. Jak wyglądał faktycznie wyjazd nad morze? Nie aż tak absurdalnie, jak na wspomnianych memach, ale nie obyło się bez paradoksów. Zacznę od początku. Podzielę ten post na części, aby był bardziej czytelny. Zdjęcia nie są w kolejności chronologicznej. Po prostu starałam się je dopasować tematycznie.

1) KOMUNIKACJA

Przed wejściem do pociągu każdy musiał nieć maseczkę. Ale oczywiście, momentalnie po zajęciu swojego miejsca, ją zdejmował. Bo w pociągu było duszno niczym w saunie. A jak to w českich dráhach, w jednym przedziale siedziało 8 osób. Nie, nie istniała słynna ostatnio zasada, że zajmujemy co drugie miejsce. Bilety były wyprzedane co do jednego. Tak więc przez około osiem godzin jechał ludź przy ludziu. Z Kołobrzegu do Grzybowa jechaliśmy już miejskim autobusem. A tam oczywiście można było zająć co drugie miejsce (jak ktoś zajmował te oznaczone napisem "nie siadać" to kierowca krzyczał i kazał wstawać), jazda odbywała się obowiązkowo w maseczkach. 


2) PENSJONAT

Tutaj nie było szaleństwa. Jak na te dziwne czasy przystało, był w korytarzu płyn do dezynfekcji. W takie płyty były również wyposażone nasze łazienki. Jednak raczej była to czysta formalność. :)


3)  SKLEPY I PUNKTY GASTRONOMICZNE

Niby każdy wiedział, że jest wymóg, że do sklepu  wchodzi się w maseczce. W marketach ludzie starali się je mieć, ale zawsze były osoby bez. W sklepach z pamiątkami raczej nikt ich nie miał. I sprzedawcy też nie zwracali uwagi, bo to oznaczałoby utratę klientów. Przez cały pobyt może ze trzy raz usłyszałam, że mam mieć maseczkę albo usta zakryć ręką. Jeśli chodzi o kawiarnie czy restauracje, to nikt tam w maseczkach nie przychodził (bo bo jak konsumować posiłek w maseczce!). Jednak niektóre lokale zabezpieczały się "odpowiednimi" napisami, aby maseczki zakładać. Standardem natomiast była informacja, że stolik jest zdezynfekowany. Forma była totalnie dowolna, od zamówionych metalowych tabliczek, po wydrukowane papierowe kartki. 







4) PLAŻA

Jak dla mnie "hitem" były tabliczki widniejące przed wejściem na plażę informujące, że wypadałoby się tam również pojawić w maseczce. Ile osób, podczas całego pobytu, spotkałam na plaży w paseczkach? Trzy! Z czego jedna pani oprócz maseczki miała kapelusz, okulary przeciwsłoneczne, długi rękaw i długie spodnie (czyli jej praktycznie nie było widać). Zaś młoda dziewczyna miała na sobie bikini i maseczkę (czyli prawie jak ze wspomnianego wcześniej mema, tylko że nie pod kolor^^). 


To tylko kilka przykładów, ale przedstawiają, jak różnią się te wakacje od poprzednich. Pokazują, z jakimi absurdami się spotykaliśmy. Sytuacji można by wymieniać więcej. Na wielu moich wcześniejszych zdjęciach, poszczególni turyści też maja maseczki. Czy wszelkie zakazy i nakazy utrudniały nam życie nad morzem? Oczywiście, że nie! Po prostu czasem zaskakiwały. I mam nadzieję, że za jakiś czas to wszystko będzie tylko dziwnym wspomnieniem a nie standardami. :)

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Aaa! Muszę wspomnieć jeszcze o jednym. Po powrocie czekała nas "niespodzianka" - okazało się, że nasza Ruda Śląska trafiła do "czerwonej strefy" i jeszcze przez prawie dwa tygodnie musieliśmy chodzić w maseczkach wszędzie, poza własnym mieszkaniem. ^^




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz